Tradycyjna szkoła państwowa oparta jest na pruskim modelu edukacji, który powstał w XIX wieku.
Od tamtego czasu tak naprawdę wszystko się zmieniło, technologia poszła niesamowicie do przodu,
ale ówczesny projekt szkoły pozostał z nami do dzisiaj.
Prawie 200 lat temu nadrzędnym celem panującej władzy było wychowanie sobie posłusznych obywateli i pracowników,
którzy będą pozbawieni kreatywności i indywidualizmu. To tam zapoczątkował się podział klas według roczników,
45-minutowe lekcje, sztywność programów i wymagań oraz tradycyjne ustawienie ławek wskazujące na wyższość nauczyciela nad uczniem.
Zasady nadal mamy dokładnie te same, ale dzisiaj już wiemy, że są one niekorzystne dla dzieci i młodzieży
uczęszczających do szkół. Zasady te po prostu ograniczają wartości, które dzisiaj są głównie poszukiwane na rynku pracy:
kreatywność, umiejętność rozwiązywania problemów czy współpracy w grupie.
Co więc możemy zrobić, żeby przerwać ten przestarzały łańcuch edukacyjny?
Zacząć nauczać w zgodzie z naturą mózgu!
Właśnie tutaj zaczyna się moja misja, którą nadałam sobie kilkanaście miesięcy temu. Chciałabym mieć realny wpływ na polską szkołę.
Marzę, aby było to miejsce, do którego dzieci i nauczyciele przychodzą z ogromną radością.
Aktualnie robię co mogę dbając o nasze wspólne relacje, stosując przerwy śródlekcyjne
oraz wskazując uczniom jak mają się uczyć i co sprzyja temu procesowi.
Jednak klasy, które prowadzę, to za mało…
Chcę dawać przykład innym nauczycielom. Chcę pokazywać rodzicom jak powinni rozmawiać z dziećmi.
Gdy moje treści będą docierać do coraz większej ilości osób, to zmiana, na którą wielu już nie ma nadziei, w końcu nadejdzie.
Dodatkowym ogniwem, który jest w stanie odpowiednio spoić środowisko szkolne jest przede wszystkim
dobra współpraca pomiędzy nauczycielami, uczniami i ich rodzicami
oraz wzajemne zaufanie, którego na co dzień najbardziej nam brakuje.